też tak sądzę- choć może w razie wojny na terenie państwa trzeciego ograniczono by się do użycia broni konwencjonalnej i wtedy można by dyskutować o ewentualnym zwycięzcy- stawiam tu zdecydowanie na USA, które ma lepsze siły morskie i powietrzne (przewaga w powietrzu jest obecnie BARDZO ważnym czynnikiem- przykładem choćby Pustynna Burza), a armia lądowa choć mniej liczna jest lepiej wyposażona, wyszkolona i dowodzona. Zresztą armia rosyjska od np saddamowej jest lepsza właściwie tylko w liczbach. Jeśli miałbym wybierać jakiegoś prawdziwego przeciwnika dla USA to byłyby to Chiny- tu i liczby większe, a nie wiem czy technologia nie lepsza niż u ruskich.
Ktos tam kiedys zauwazył., ze Rosja - ze swym potencjałem i mimo przeróznych "tarcz" - jest w stanie "zniszczyc" USA pietnastokrotnie, USA - jest w stanie "zniszczyc" Rosje piecdziesieciokrotnie. W sumie - bez sensu taka wojna. Poza tym - o ile sie nie myle - wciąz sie nie zdezaktualizowała dokktryna, ze teren uwazac mozna za zdobyty, o ile da sie go zająć (ot, chocby piechotą). SECOND STRIKE CAPABILITY - to, póki co, opcja ilustrująca stan rzeczy na dzis. Są zakusy, by ja obejsc. Na tym polega wojna rusko- amerykanska teraz...Moze to jakas "panstwowa asertywnosc"?
Odpowiedz na to pytanie jest prosta poniewarz, USA maja obecnie pewne zwyciestwo nad Rosja. Fakt gdyby doszlo do takeigo konfliktu (co jest malo prawdopodobne) to istnieje duze prawdopodobienstwo uzycia broni masowego razenia(chociaz nie sadze zeby do tego doszlo). Lecz nawet gdyby uzyto tej broni to mozliwe jest to ze USA nadal by istnialo a Rosja juz nie. Poniewarz USA oprocz wczesniej wspomnianych tarcz, zaczelo ostatnio produkwoac (jak i przerabiac) samoloty ktore maja zamontowane swego rodzaju "dziala" laserowe, sluzace do nisczenia pociskow balistycznych. Oprocz tego wiele rakier Rosyjskich jest nie sprawnych, i dzisiaj nie wiadomo ile Rosjanie maja sprawnych rakiet... Zreszta Rosja ma bardzo malo miejsc z ktorych mogla by wyslac rakiery przeciw USA. No i jeszcze po upadku ZSRR Rosja ma bardzo slaby system radarow w przeciwienstwie do USA.
Nie jestem tutaj az takim optymista...:(( Owszem, takze nie uwazam, iz odpalenie glowic mialoby miejsce na samym poczatku wojny, ale w sytuacji, gdy szala przechylilaby sie na korzysc jednej z nich, druga pewna swej "konwencjonalnej" kleski nie mialaby juz tak duzych oporow... Chocby ze zwyklej ludzkiej zlosliwosci( "jak nie my, to takze nie wy")
Coglin napisał/a:
Poniewarz USA oprocz wczesniej wspomnianych tarcz, zaczelo ostatnio produkwoac (jak i przerabiac) samoloty ktore maja zamontowane swego rodzaju "dziala" laserowe, sluzace do nisczenia pociskow balistycznych.
Wiesz, zanim ten system stanie sie sprawny, wiele jeszcze wody w Potomacu uplynie... Ze nie wspomne o tym, ze obecnie jest on w stanie przechwycic zupelnie pojedyncze rakiety, a nie zmasowany atak...
Coglin napisał/a:
dzisiaj nie wiadomo ile Rosjanie maja sprawnych rakiet...
Owszem, ale dlaczego od razu mamy rownac w dol?? Pragne tez przypomniec, ze w Rosji mogl byc wielki glod i wszelkie kleski, ale na armie pieniadze zawsze sie znajdywaly...
Coglin napisał/a:
Zreszta Rosja ma bardzo malo miejsc z ktorych mogla by wyslac rakiery przeciw USA.
Panstwo, ktore zajmuje powierzchnie bodajze 1/8 globu??
Coglin napisał/a:
No i jeszcze po upadku ZSRR Rosja ma bardzo slaby system radarow w przeciwienstwie do USA.
Tu jest troche prawdy, co nie zmienia faktu, iz przy zmasowanym ataku zadne dzisiejsze panstwo nie byloby w stanie sie obronic... Wszelkie te systemy poki co sa niemalze wylacznie zagraniami pod "publiczke", czyli spoleczenstwo...
Pamietajmy tez o tym, ze wlasciwie jedynym miejscem na swiecie, ktore w zasadzie jest niedostepne broni atomowej( a to przez ogromnie rozbudowany system obrony przeciwlotniczej) jest wlasnie Moskwa...
Nie jestem tutaj az takim optymista...:(( Owszem, takze nie uwazam, iz odpalenie glowic mialoby miejsce na samym poczatku wojny, ale w sytuacji, gdy szala przechylilaby sie na korzysc jednej z nich, druga pewna swej "konwencjonalnej" kleski nie mialaby juz tak duzych oporow... Chocby ze zwyklej ludzkiej zlosliwosci( "jak nie my, to takze nie wy")
Prawda. Dowodem w historii może być poniekąd pierwsze wykorzystanie bomby atomowej na obszarze Japonii. USA wcale nie musiało posuwać się do tej metody, lecz chęć zamanifestowania swojej potęgi wobec nie tylko Japonii (w dużej mierze właśnie wobec ZSRR), lecz całego świata.
wiesz, Gonzo- konieczność może i nie istniała, ale ogólne wyliczanie wskazują, że inwazja kosztowałaby życie około miliona amerykańskich żołnierzy, a życia swoich ludzi Amerykanie nie poświęcają tak lekko. Ponadto, nie było wtedy groźby odwetu.
Dowodem w historii może być poniekąd pierwsze wykorzystanie bomby atomowej na obszarze Japonii. USA wcale nie musiało posuwać się do tej metody, lecz chęć zamanifestowania swojej potęgi wobec nie tylko Japonii (w dużej mierze właśnie wobec ZSRR), lecz całego świata.
Hmmm, poszedlbym nawet nieco dalej, niz Ajmdemen i stwierdze, ze zbombardowanie atomem Hiroszimy i Nagasaki URATOWALO zycie dziesiatkom tysiecy Japonczykow...
Owszem, nie kwestionuje politycznych przeslanek uzycia tej broni( choc akurat wobec ZSRR nie bylo to konieczne, gdyz sowiecka siatka szpiegowska w srodowisku pracujacym nad owa bronia siegala najwyzej postawionych osobistosci i Stalin doskonale zdawal sobie sprawe z potegi nuklonu jak i zaawansowania badan...), amerykanscy stratedzy tez z pewnoscia baczyli przede wszystkim na swych "chlopcow", aczkolwiek...
Wynik wojny na Pacyfiku w 1945 byl juz przesadzony, jedyna niewiadoma bylo to, jak dlugo jeszcze bedzie ona trwac. Japonczycy nie mieli zludzen, ale wlasnie ow mityczny honor, skodyfikowany niejako w rownie mitycznym bushido nakazywal im walke do samego konca, bylo to swego rodzaju harakiri. Amerykanie taktyka zabich skokow nieustannie posuwali sie do przodu i nic nie moglo ich zatrzymac, ale kazdy ow krok kosztowal ich, jak i Japonczykow mnostwo krwi. Sprobujmy wiec sobie wyobrazic, co by sie stalo, gdyby jankeska stopa dotknela nie roznych egzotycznych wysepek, lecz ojczystego Nipponu... Ow narod zostalby pokonany, ale ofiary wsrod ludnosci, tak zbrojnej jak i cywilnej bylyby OGROMNE. Zlamanie wiec ducha oporu elit, a przede wszystkim odwiecznej tradycji w postaci bezwarunkowej kapitulacji poprzez smierc ok.200 tysiecy mieszkancow dwoch nieszczesnych miast nie bylo wcale taka tragiczna "transakcja" dla mieszkancow owego wyspiarskiego kraju.
Bynajmniej nie zebym odmawial wspolczucia ofiarom atomu, ktorzy nawet nie mieli szansy...
Ja, podobnie jak Ajmdemen uważam, że obecnie lepszym dla USA rywalem bylyby Chiny. Tam, podobnie jak w Rosji na wojsko kasa zawsze jest. Chinska armia jest liczna. Co prawda dokladnych (pradziwych) liczb pewnie nikt nie zna, ale sądze, że jest liczniejsza jeszcze od rosyjskiej. O technologii używanej w wojsku chinskim nie wiem praktycznie nic, ale sadzac po tym, ze Chiny maja obecnie juz swoja wlasna agencje kosmiczna i wysylaja ludzi w kosmos na wlasna reke (na co do niedawna bylo stac tylko amerykanow), bron masowego razenia tez maja.
Myśle że Rosjanie co prawda [rzegraliby wojne konwencjonalną , ale wtedy użyliby broni masowej ,a sami by sie pochowali gdzieś na syberii albo w jakichś górach . I Amerykanie by mieli ten sam problem co w Iraku - mnóstwo partyzantów , strat własnych i poprostu nie opłacało by im sie okupować Rosji , której i tak by prawdopodobnie nie zajęli nawet w połowie .
A masówką nie mogą przecież wszystkiego ostrzelać . Tak więc musieli by sie po pewnym czasie wycofać ( jak Napoleon i III Rzesza ) i ostatecznie by właściwie nikt nie wygrał . Zagłosowałem na Rosje bo jednak ( jak myśle ) pokazałaby światu że nie da sie podbić Rosji .
Pomógł: 7 razy Dołączył: 25 Paź 2004 Posty: 842 Skąd: Z planety Melmaq
Wysłany: Pią Mar 11, 2005 6:09 pm
Gdyby doszło do wojen nuklearnych czy chociażby atomowych, czyli totalna destrukcja, to nie mam pojęcia kto by mógł wygrać.
Ale jeżeli, wojna wymagała by, jak w Iraku, użycia dużej liczby piechoty i sprzętu lądowego to miałbym duuuże wątpliwości co do pokonania Rosji.
O potędze i sprzyjającym im klimacie rosjanie przekonali nas nieraz o chyba każdy to wie :]. I o ile Moskwa czy Piotrogrós są jeszcze "zdobywalne" to przedzieranie się wroga wgłąb na Syberię (zwłaszcza zimą) chyba zawsze będzie działało na jego niekorzyść (dopóki naukowcy nie obalą praw fizyki i reakcji narządu zmysłu ).
Przeciez wojna nuklearna to skrajnosc. Owszem, moze wybuchnąć i dzis, ale chyba jedynie z powodu jakiegos niewyobrazalnie koszmarnego błedu.Ani Rosja, ani Ameryka nie dysponują bowiem "asem z rekawa".Mozliwa wojna toczyć sie wiec moze na zupełnie innych frontach: ekonomicznym (w tym - surowcowym, naukowym, technologicznym), politycznym, kulturalnym/kulturowym, futurologicznym, wizjonerskim, ergonomicznym itd.
I toczy sie. Tyle, ze odnosze wrazenie, iz na poziomie współzawodnictwa chłopców z przedszkola. W ostatnich latach Ameryka narobiła sobie wrogów, a Rosja strat. Per saldo - trudno dociec: 1. co w dłuzszej perspektywie lepsze, 2. tła tej bezrozumnej, aroganckiej rywalizacji, 3. zenującego braku wizji przyszłosci opartej na wzajemnym poszanowaniu, zaufaniu, współpracy itd. ( i to Rosje - po Gorbaczowowskim eksperymencie - póki co, jestem skłonny bardziej rozumiec). Powiem krótko - wstyd mi za te oba "mocarstwa"...I zeby tylko mnie...Ruscy chleją, a Amerykance rokrocznie kilka razy wiecej forsy przeznaczaja na dra/gi niz wynosi nasz narodowy dług...
Bedzie dobrze?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum