Wysłany: Nie Mar 18, 2007 2:15 pm W samo południe - Akceptowalne straty podczas okupacji
Miało być napisane "w konflikcie asymetrycznym", ale skończyła się pojemność tematu
Jak duże straty dzienne "okupującego" podpadają jeszcze pod akceptowalne? Armia weszła, pokonała wroga bez trudu i teraz okupuje jego terytorium, utrzymując porządek. Przy jakich stratach dziennych można mówić, że "porządku jednak nie ma"? Oczywiście żadne poważniejsze walki już od dawna się nie toczą.
A ja spytam co oznaczają straty "akceptowalne"? Tzn. co niby należałoby zrobić, gdy uznany przez nas za "akceptowalny" poziom strat zostałby przekroczony?
Jako że wojna jest rozpoczynana w imię pewnej idei, trzeba ją wygrać Wniosek: dowolne straty są akceptowalne, jeśli uznamy, że idea jest wystarczająco ważna
Oczywiście w przypadku takiej wojny w Iraku (chyba z myślą o tym założony został temat?), gdzie ową ideą jest (chyba) pomoc miejscowemu społeczeństwu, bardzo wysoki współczynnik strat oznaczałby, że owo społeczeństwo ową pomoc postrzega jako agresję, czyli swoją ideę wypadałoby zrewidować IMHO póki co niewielka część społeczeństwa irackiego chciałaby odwrotu wojsk amerykańskich i angażuje się w jakiś sposób w walkę z nimi.
Oczywiście w przypadku takiej wojny w Iraku (chyba z myślą o tym założony został temat?), gdzie ową ideą jest (chyba) pomoc miejscowemu społeczeństwu,
No właśnie - chyba. Według mnie Amerykanie głównie w wojnę Iraku angażują się tylko dlatego że tam jest dużo ropy. Chyba słyszałeś jakieś plotki na ten temat Ajmdemen?
Co do tematu: według mnie 1 na tydzień lub mniej. Co jak co ale nie chcę żeby codziennie ktoś ginął. Chociażby dlatego że to mogło podburzyć społeczeństwo przeciw rządowi: "same trupy z tego iraku lecą a nie ropa"
Amerykanie głównie w wojnę Iraku angażują się tylko dlatego że tam jest dużo ropy. Chyba słyszałeś jakieś plotki na ten temat Ajmdemen?
Coś słyszałem, ale niespecjalnie mnie to przekonuje. Jak sam powiedziałeś "same trupy z tego iraku lecą a nie ropa".
Natomiast ciekawi mnie co sądzisz o kwestii ludobójstw dokonanych przez Saddama- to nie są trupy? Czy też są, ale lepiej udawać, że się ich nie widzi, bo to mogłoby zachwiać słusznymi skądinąd przekonaniami?
ale wciąż twierdzę że Amerykanie angażują się w wojnę w Iraku (chociaż częściowo) przez swoją chciwość.
Chciwość i chęć zysku według wielu są główną przyczyną działań człowieka jako takich. Dla mnie więc jest pozytywem, że w tym akurat przypadku istnieją inne pobudki niż chciwość.
Salve!
Wszystko zależy od sytuacji:
-Oficjalnie wojska Koalicji nie okupują Iraku, lecz podejmują próbę stabilizacji sytuacji, wynikłej po rozjechaniu tego pięknego kraju przez amerykańskie czołgi.
-Jeśli przyjąć za przykład okupację II RP przez nazistów, to każda ilość jest przeze mnie akceptowalna (gdyż do jej stałego wzrostu aktywnie przyczyniała się moja rodzina ).
-W wypadku, gdy kontyngent okupujący należy do państwa przeze mnie popieranego, to żadna liczba nie jest do zaakceptowania.
Nie zmienia to jednak faktu, że popieram większość ruchów narodowowyzwoleńczych.
Pozdrawiam, Tigo
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum